Jerzy Bereś
Anka Ptaszkowska: Wstęp do katalogu (1964)
(Wstęp do katalogu wystawy „Jerzy Bereś”, Galeria Krzysztofory, Kraków, marzec 1964)
„Narzędzia służą do wykonywania pewnej pracy”. Tę nieefektowną i bardzo ogólną definicję narzędzia podaje Larousse. Narzędzie jest więc zbudowane z takiego materiału i w taki sposób, aby jak najskuteczniej spełniało swoje zadanie. Jego konstrukcję warunkuje jedynie funkcja. Jeśli więc, odnajdujemy „piękno” w hali maszyn, lub prymitywnym przęśle — to pojawia się ono w tych przedmiotach w sposób niezamierzony i niezależny od ich przeznaczenia.
Przedmiotom użytkowym przypisuje się wartość estetyczną, widząc je np. w afekcie formalnym, dekoracyjnym, literackim, magicznym, lub konstruktywistycznym.
Są to próby odebrania tym przedmiotom ich utartego znaczenia. Próby niepełne i niewykraczające poza ich interpretacje.
Bereś działa w materiale realnym. Ten rzeźbiarz robi narzędzia-narzędzia bezużyteczne. Atakuje najbardziej istotną różnicę między dziełem sztuki, a przedmiotem użytkowym — różnicę tak często zacieraną. Te „narzędzia” nie są formalnie „piękniejsze” od zwyczajnego pługa, lub kieratu. Nie są też realizacją literackiego zmysłu ani racją ich istnienia nie jest konstrukcja, traktowana, jako autonomiczny .problem plastyczny. Bereś osiąga „piękno” przez zaprzeczanie funkcji praktycznej przedmiotu. Tym generalnym pociągnięciem nadaje swoim „narzędziom” nowy sens.
Tworzywem są tu kloce drzewa obrobione w sposób pozornie prymitywny. Ich forma nie jest realizacją z góry przyjętego założenia, ale rodzi się poi naturalną presją materiału. Spojenie ze sobą drewnianych kloców odbywa się najczęściej metodą zaklinowania — prostym, chłopskim sposobem, który pozwala podwiązywać złącza łykiem. Otwory, w które wklinowuje się zastrugane drągi, niedokładnie do nich przystają. Nie ma tu nic z precyzji nowoczesnych rozwiązań technicznych, ani konstruktywistycznych realizacji plastycznych: Te rzeźby robią wrażenie trochę niedorobionych. Są niemal sklecone, ale trzymają się pewnie. Potrafią dźwigać swój ciężar — nie w wyniku statycznych obliczeń, ale dzięki przekazywanej z pokolenia na pokolenie, tkwiącej w głębokich podkładach instynktu, niemej tradycji. Równocześnie wchłonęły one całe doświadczenie rzeźby XX-go wieku. Przez fakt że nie dorobiono ich do końca i że zostawiono margines dla tego, co już nie jest autorem – stały się w pełni nowoczesne.
Bereś jako rzeźbiarz wyrzeka się fetysza formy; wyrzeka się fetysza przestrzennej budowy konstrukcji. Te wartości przestały być celem pozo-stały, jako zjawiska towarzyszące, wynikające z bardziej ogólnych założeń. Bereś rezygnuje nawet z przywiązania do określonego materiału. Do swojej stolarni wprowadza materiały obce; wypchany worek, kamienie i łańcuchy. Nie chce żeby utożsamiano jego sztukę ze specyfiką jakiegoś materiału. Czyż więc w związkach z przedmiotami, w owym „podobieństwie” do znanych narzędzi, kryje się jej istotna racja?
Oczywiste skojarzenie rzeźb Beresia z narzędziami nie należy do tej kategorii zjawisk plastycznych, w których nieświadomie, lub półświadomie odtwarza się rzeczy 'istniejące w rzeczywistości. Nie ma to nic wspólnego z „odkrywaniem” w obozie „abstrakcyjnym” reliktów pejzażowych, fragmentu morskiej fauny lub zarysu figury ludzkiej. Bereś nawiązuje świadomie do pewnej kategorii przedmiotów. Nie odtwarza ich lecz stwarza na nowo. Traktuje je jak tworzywo; pewne elementy zatrzymuje, inne odrzuca, lub dodaje nowe. Działanie to utrzymane jest w granicach prawdopodobieństwa w stosunku do możliwości pierwowzoru w stosunku do możliwości rzemieślnika, który prostymi środkami wykonuje stół. Bereś utrzymuje tę umowną zaporę i nie przekracza jej w żaden ze znanych sposobów. Nie niszczy zastanego sensu przedmiotu za pomocą zaskakujących aplikacji w duchu nadrealizmu. Nawet na Zwidzie pięknym, krzyż namalowany niebieską farbą na surowym klocu drzewa, utrzymuje pozór użytkowości i pospolitości — przypomina proste znakowanie ściętych bali, lub skrzyń transportowanych wagonami towarowymi.
To samoograniczenie i narzucająca się świadomość szczególnie drastycznej użytkowości narzędzia — byłaby perswazją — wobec tych rzeźb tak bezużytecznych, gdyby nie porcja zdrowego, fizycznego wysiłku potrzebna do ich wykonania. Artysta i w tym przypadku postarał się o częściową analogię procesu tworzenia dzieła sztuki i konstruowania przedmiotu użytkowego. Kwestie te wyszły o tyle ostrzej, że Bereś nawiązuje do narzędzi prymitywnych. Stąd ich nieco piastowski charakter. Gdyby jednak przyjąć formy przedmiotu użytkowego bardziej zaawansowane — okazałoby się, że w nowoczesnej maszynie, z jej wysokim stopniem komplikacji i automatyzacji o wiele trudniej uchwycić to, co w sposób istotny różni ją od dzieła sztuki. Może trzeba by ją zniszczyć w sensie dosłownym, tak jak Cesar zgniatał samochody.
Bereś działa w myśl zasad obowiązujących w świecie realnych potrzeb i użytecznych -konstrukcji po to, aby tym bardziej im zaprzeczyć. Wydaje się, że w wyniku odjęcia przedmiotom ich funkcji pozostaną żałosne kikuty. Bereś zrozumiał, że czyniąc je bezużytecznymi — może im zaprzeczyć i może je uratować.