Dzieło stymulatorem osądu. Pojęcie dzieła cz. IV (1981)

(Ze względu na stan wojenny tekst ukazał się pięć lat po napisaniu w ulotce: Jerzy Bereś, Galeria Sztuka – Religia – Nauka przy Papieskiej Akademii Teologicznej, Kraków, ul. Augustiańska 7, marzec 1984 [przedruki w:] Jerzy Bereś – rzeźby, dokumenty, BWA, Zielona Góra 1990; IX Spotkania Krakowskie 1981, wyd. BWA Kraków 1995; Expressiv. Mitteleuropäische Kuns seit 1960, Wiedeń 1987 (fragment); Europa, Europa. Sto lat Awangardy w Europie Środkowej i Wschodniej, t I/IV, Kunst und Ausstellugshalle der Bundesrepublik, Deutschland, Bonn 1994 [fragment], t. III, s. 314-315; Theories and Documents of Contemporary Art. A Sourcebook of Artists’ Writings, ed. by Kristine Stiles and Peters Selz, University of California Press, Berkeley an Los Angele, California 1996, s. 744-746 [fragment]; Jerzy Bereś, Wstyd. Między podmiotem i przedmiotem, red. Jerzy Hanusek, wyd. Otwarta Pracownia, 2002, s. 43-48. )

 

 

 

Jeżeli filozof powiada, że w momencie, kiedy to co transcendentalne staje się konkretne, należy przestać myśleć, to dla twórcy jest to właściwy moment do działania. W historii ludzkości takie momenty zdarzały się jednostkom, grupom, a nawet większym społecznościom. W dziedzinie ruchów społecznych takim dziełem jest Solidarność. Fakt zaistnienia Solidarności przerwał stan zawieszenia osądu w stosunku do działalności i funkcjonowania wielu instytucji, nie tylko związków zawodowych. I nie tylko przerwał, ale stał się stymulatorem konieczności dokonania osądu. Mimo, że Solidarność jest dziełem skupiającym miliony ludzi, nie wszędzie dzieło to jest doceniane, a nawet istnieją próby jego celowego ignorowania. Fakt ten ujawnia głęboką deformację rozwoju cywilizacji zaistniałą w XX wieku, wyrażającą się tym, że istnieją siły, instytucje, potęgi, które gotowe są bronić fikcji przed faktami, a faktami twórczymi w szczególności.

Dzieje się tak na skutek istnienia olbrzymiej, ogarniającej niemal wszystkie dziedziny życia, strefy zawieszonego osądu. Skąd się to wzięło? Po pierwsze, sięgająca jeszcze XIX wieku rewolucja naukowo-techniczna umożliwiła nieograniczony rozwój przemysłu, zawieszając równocześnie osąd w sprawie zatrucia przyrody, czy wyeksploatowania surowców. Ostatnie lata dopiero przynoszą alarmy o konieczności osądu w tych sprawach. Po drugie, rewolucje socjalne, usprawiedliwione stany zawieszenia osądu w stosunkach międzyludzkich, konieczne w momencie dokonywania zmian niwelujących rażące niesprawiedliwości, rodziły systemy trwałego zawieszenia osądu, stanowiące doskonały grunt dla powstawania różnych deformacji. Przykładem może być kryzys moralny lat 70-tych w Polsce.

Po trzecie wreszcie, rewolucja kulturalna w latach 60-tych (określenie wzięte z Chin, ale obejmuje ono ruchy antykonsumpcyjne, intelektualne i artystyczne na świecie) wymierzona przeciw dyktaturze skostniałych centrów oraz innym komercjalnym czy biurokratycznym układom wyzwoliła olbrzymi potencjał twórczy, ale już w latach 70-tych przyczyniła się do narastającego zawieszenia osądu w kulturze i sztuce. Stan ten stanowi dziś doskonałe pole dla rozwoju wielu deformacji, pozwalających na wnoszenie na najwyższy piedestał wartości całkowicie pozornych.

Przytoczone przykłady wykazują, że usprawiedliwione, a może nawet konieczne zawieszenie osądu w momencie twórczym, z którego dziś korzysta dzieło pt. „Solidarność”, nie może zostać przedłużone. Każdy twór, każda działalność-dzieło musi być poddawana ciągłej weryfikacji. I tylko te dzieła, które wychodzą zwycięsko z kolejnych weryfikacji stanowią trwały dorobek ludzkości. Problem jednak w tym, że nie ma instancji weryfikującej.

Samo dzieło, fakt twórczy staje się osądem, jak w wypadku Solidarności, w stosunku do starych Związków Zawodowych. O ile jednak Solidarność jako dzieło masowe w płaszczyźnie społecznej jest łatwo rozpoznawalne, o tyle w innych dziedzinach może to być trudne. Działalność mniejszej grupy może łatwiej zostać zignorowana. Całkiem łatwo można postawić w cień, zepchnąć na margines dzieło jednostkowe. Można je nawet w naukowy sposób potraktować w kategoriach błędu i skreślić. Jeśli los taki spotka dzieło będące przejawem jakiejś szerszej transcendencji, to takie dzieło zniszczyć się raczej nie da. Ale los jaki je spotyka świadczy, że wolność wyrażająca się usprawiedliwionym zawieszeniem osądu dla zaistnienia faktu twórczego stała się fikcją.

Świadczy to również o istnieniu w danej rzeczywistości instytucji zbijających kapitał finansowy, czy też prestiżowy na niedopuszczaniu do weryfikacji popieranych, lansowanych przez siebie utworów. Świadczy to w końcu o powstaniu reżimu pseudo-wolności, opartego na sztucznie przedłużonym stanie zawieszenia osądu. Deformacja ta sięga niejednokrotnie tak głęboko, że prawie cała rzeczywistość staje się fikcją. Dowodem na to jest ostatnia historia Polski.

Istnieją kraje, gdzie następuje częściowa przynajmniej weryfikacja i tam deformacje te są mniejsze i mniejsze są strefy pozorów. Niemniej fałszywie rozumiana wolność, z wyeliminowaniem czynnika osądu, zaciążyła nad działalnością człowieka w XX wieku. Wyraźnym przejawem takiego skrzywienia jest używanie terroru w stosunkach międzyludzkich przez organizacje podziemne, czy nierzadko także przez siły porządkowe i wojsko.

Nić osądu ciągnięta przez nielicznych przedstawicieli dziedzin humanistycznych, takich jak myśl filozoficzna, sztuka, literatura i inne, została zepchnięta na margines życia w tymże XX wieku i jest prawie niewidoczna, nie ma żadnego wpływu na bieg wydarzeń, ale chyba nie została zerwana. Tam też, to jest na marginesie, w głębokim cieniu, powstaje drogą kolejnych weryfikacji łańcuch autentycznych dzieł, który dzięki silnemu czynnikowi osądu, nie oderwany od tego, co nie zdeformowane w danej rzeczywistości, wybija naturalny twórczy rytm zmian. Rytm naturalny, a więc czas, jest wyrocznią a zarazem podstawowym argumentem na rzecz postulowania konieczności osądu, konieczności weryfikacji.

Przedłużenie zawieszenia osądu jest bowiem próbą zatrzymania, względnie opóźnienia biegu historii. I to jest podstawowym czynnikiem deformującym rzeczywistość XX wieku, określonym chyba przedwcześnie wiekiem oszałamiającego postępu, mającego uszczęśliwić ludzkość. Chyba właśnie upowszechnione przez machiny reklamowe i propagandowe modele ułatwionego życia powodowały szerokie godzenie się na brak osądu. Ten bowiem łączy się raczej z „trudem istnienia”. Odkładanie podjęcia koniecznego wysiłku powoduje zaleganie dawno zweryfikowanych negatywnie koncepcji filozoficznych, artystycznych, naukowych, ekonomicznych i innych, przy równoczesnym przyjmowaniu koncepcji nowych, lansowanych przez ośrodki propagandy i reklamy na zasadzie przeboju, przypadkowo wybranych lub – co zdarza się nawet częściej – wybranych w oparciu o uboczne motywacje związane z doraźnymi korzyściami finansowymi czy prestiżowymi tych ośrodków.

Innym przykładem, wziętym ze sztuki, ale dającym się odnieść do wielu innych dziedzin, jest sytuacja, w której z braku sporu o wartości wyższe, środek staje się ważniejszy od motywacji dla której został powołany. Powstaje wtedy efektowny, ale pozorny rozwój na zasadzie błędnego koła medializmu. Kiedy stare media, takie jak rzeźba, malarstwo, a potem grafika, osiągają swój pułap doskonałości i jest możliwość atakowania strefy ponadmedialnej, w której dopiero jest szansa zaistnienia trwałych wartości, wtedy niestety następuje rozwój nowych mediów takich jak: assemblage, collage, environment, film, happening, landart, poor art, wreszcie w latach 70-tych video, performance, foto art, po to, aby poprzez neopicturalizm wrócić do starych mediów i to w momencie, kiedy te już dalekie są od doskonałości, podupadły na skutek tego, że zdolniejsi odchodzili do bardziej atrakcyjnych środków.

Rozwój nie zweryfikowanych środków jest tak duży, że samo umieszczenie „dzieła” w polu widzenia staje się problemem, a „fakt twórczy” staje się mniej ważny. Stąd artyści powoli przestają być twórcami – stają się menadżerami. Hasło Warhola „sztuka to business” spełnia się.

Stan taki stwarza już realną możliwość instrumentalnego potraktowania twórczości przez ośrodki reklamy czy propagandy i wtedy, jeżeli dotyczy to jednej dziedziny, takiej jak w tym wypadku sztuka, następuje jej dewaluacja, jak to miało miejsce w końcowej fazie popartu amerykańskiego, czy już wcześniej sztuki publicystycznej realizmu socjalistycznego. Natomiast, gdy instrumentalne traktowanie rozszerza się na inne dziedziny życia i zaczyna obejmować całą rzeczywistość jakiegoś państwa powstaje kryzys, a gdy rozszerza się na stosunki międzynarodowe grozi to wojną. Sielanka zawieszonego osądu pryska. Kryzysy i wojny wybijają niestety inny, nie bazujący na twórczości, katastroficzny rytm biegu historii.

Czasem dopiero w sytuacji kryzysu dochodzi do głosu spóźniona refleksja i drogą analizy przeszłości próbuje się odszukać momenty, w których zaczęła narastać deformacja, a które sygnalizowane były apelami o konieczność osądu, czy też znaczone były konkretnymi dziełami stymulującymi osąd, niestety odsuniętymi na margines lub ocenzurowanymi.

Niezależnie od ofiar, jakie każdy kryzys czy wojna powodują, refleksja musi dotyczyć też czasu, który upłynął od momentu „wejścia” w deformację do momentu kryzysu i który należy uznać za stracony.

Patrząc z pozycji rytmu twórczego dziejów ten sam czas – upływający między powstaniem dzieła stymulującego osąd a wybuchem kryzysu – jest czasem wyprzedzenia wobec rzeczywistości podlegającej deformacjom, a więc opóźnionej. A każde autentyczne dzieło, oczywiście gdy nie jest tylko czystą kreacją, ale niesie z sobą również ładunek osądu, staje się przepowiednią – jest faktycznym proroctwem.

Odrzucając jednoliniowość rozwoju, która tworzy fikcje futurologiczne i musi fałszować historię, obraz najbliższy prawdzie jest tworzony przez dwa przynajmniej rytmy: twórczy i katastroficzny, które czasem można sobie wyobrazić jako przeplatające się linie. Rzadko w historii zdarza się, aby obie linie w jednym momencie, równocześnie tak silnie ujawniły swą obecność, jak to ma miejsce teraz w Polsce. Z jednej strony totalny kryzys, a z drugiej wspaniałe dzieło Solidarność.

Jest to chyba właściwy moment na apel o większe zwrócenie uwagi na linię twórczą, aby katastrofizm, którego efektem może być tylko martyrologia, nie zdominował ludzkości.

Należy zwrócić uwagę na te fakty twórcze, zagubione przypadkowo, względnie celowo, w gąszczu nie zweryfikowanej, lub zweryfikowanej negatywnie produkcji, które nie unikając weryfikacji zachowały swoją emanację i sprawdzały się, sprawdzają się i będą jeszcze sprawdzać się jako przepowiednie. Ich emanacja jest bowiem jedyną szansą eliminacji sztucznych stanów przedłużonego zawieszenia osądu, powodowanych brakiem jakiejkolwiek instancji osądzającej.

Tylko emanacja konkretnego wysiłku twórczego jest w stanie przełamać powszechną łatwiznę i zapobiec najgorszej deformacji, która ma już niestety charakter biologiczny i polega na zaniku wyobraźni. Można założyć, że gdyby emanacja ta docierała szerzej i dotarła w porę do władców tego świata, ludzkość uniknęłaby wielu ofiar spowodowanych błędami swoich przywódców.

Zgłaszając chęć konfrontacji oraz gotowość dialogu przytoczę teraz ze swojej działalności kilka faktów twórczych, które były stymulatorami osądu i sprawdziły się jako konkretne przepowiednie.

W roku 1966/7 wykonałem pracę pt. Taczki polskie. Każdorazowo zmontowanie tej pracy stwarzało sytuację o cechach manifestacji i wiązało się z koniecznością wymalowania w miejscu montażu błędnego koła, będącego śladem ruchu taczek. Dziś jest jasne, iż w tym właśnie czasie nadzieje zmian popaździernikowych z 1956 r. zakończyły się.

Na osiem miesięcy przez pierwszym kontaktem Chin Ludowych ze Stanami Zjednoczonymi wykonałem pracę pt. Ping-Pong dyplomatyczny. Utrzymywany do ostatniej chwili w tajemnicy mecz drużyn pingpongowych był właśnie pierwszym kontaktem. Dziś wiadomo, jak poważnym elementem był ten kontakt w dyplomacji światowej. Trudno opisywać pracę, ale wszystkie szczegóły, takie jak barwy i inne, wykluczają luźną metaforę, którą można by nagiąć do tego wydarzenia.

W roku 1970/71 wykonany Klaskacz był stymulatorem osądu dla całego dziesięciolecia, a także jest ostrzeżeniem na przyszłość. Niestety przeleżał większość czasu w magazynie muzealnym.

W roku 1975 dokonałem manifestacji w Zakładach im. Szadkowskiego, którą na swój użytek nazwałem Mszą refleksyjną. Wprowadziłem do zakładu Taczki symboliczne, na których można było odbić i wziąć ulotkę z napisem TWARZ. Obecnie jest jasne, że był to moment, w którym należało uruchomić taczki symboliczne dla zachowania twarzy, gdyż deformacja lat 70-tych w Polsce wchodziła w ostatnią fazę.

W następnej części Mszy refleksyjnej dokonałem akcji przy dwóch stołach, nakrytych białymi obrusami, zatytułowanych Ołtarz piękny i Ołtarz czysty. Niedawno przeglądając gazety zobaczyłem zdjęcia i w pierwszej chwili pomyślałem, że są to zdjęcia z manifestacji w Zakładach im. Szadkowskiego z 1975r. Przy bliższym zobaczeniu okazało się, że są to zdjęcia z mszy odprawianej przez Metropolitę Krakowskiego Ks. Macharskiego podczas strajku w Kombinacie Nowa Huta. Ile różnych nieprzewidzianych faktów musiało się zdarzyć w międzyczasie, aby tak podobna sytuacja mogła zaistnieć. A więc 6-letnie wyprzedzenie.

Ostatnim przykładem, który przytaczam jest Ołtarz zmian z roku 1978. Gdy wiosną 1979 r. wystawiłem pracę, cenzura dopuściła ją pod warunkiem, że biało-czerwone płótno, użyte w konstrukcji zostanie zamienione na inne; dałem szare i nawet pomyślałem, że się pomyliłem i że zmiany nastąpią nie w Polsce. Szybko okazało się, że pomyłki nie było. Biało-czerwone płótno wróciło do Ołtarza zmian.

 

5.VII.1981.

 

copyright Fundacja im. Marii Pinińskiej-Bereś i Jerzego Beresia, 2022 | made by studio widok

maria
pinińska
bereś