Jerzy Bereś
Spór o wartości najwyższe, cz. I (1984)
(wykład wygłoszony podczas manifestacji Wykład: Spór o wartości najwyższe w Galerii BWA w Lublinie. Część pierwsza podczas sesji „Wykłady i wystąpienia”, 5-7 grudzień 1984. Była to część imprezy „Performance polskie”, BWA Lublin, 5 XII 1984 – 13 I 1985; [druk w:] Jerzy Bereś. Nowa treść. Wystawa 14 XI – 14 XII 1986, Galeria Krzysztofory, Kraków 1986; [przedruk w:] Jerzy Bereś, Wstyd. Między podmiotem i przedmiotem, red. Jerzy Hanusek, wyd. Otwarta Pracownia, 2002, s. 55-58. )
Wyszedłem nago przed zebraną publiczność z dwiema książkami w ręku. Były to Bojaźń i Drżenie, Choroba na Śmierć Sörena Kierkegaarda i Tractatus Logico-Philosophicus Ludwiga Wittgensteina.
W pierwszej części wykładu malowałem na swoich plecach dwie linie: białą, pionową biegnącą wzdłuż kręgosłupa i czerwoną, poziomą na barkach.
Spacerując przed publicznością i malując od czasu do czasu odcinek linii białej, a potem czerwonej, powiedziałem: chcę przy pomocy Kierkegaarda i Wittgensteina, podzielić się z Państwem swoimi przemyśleniami, które zatytułowałem: SPÓR O WARTOŚCI NAJWYŻSZE
Zdaję sobie sprawę z patetyczności tego tytułu i dlatego wytłumaczę poszczególne jego słowa. Słowo spór wybrałem spośród dwóch innych: kłótnia i dialog. Słowo kłótnia zakłada wprawdzie różne stanowiska, ale nie daje szans na owocność takiego kontaktu, natomiast słowo dialog jest zbyt rozmyte i nie zawsze zakłada różne stanowiska. Wybrałem więc słowo spór.
Słowo najwyższe, użyte w tytule, wprowadza stopniowanie i zakłada konieczność podania przynajmniej dwóch innych kategorii wartości. Tak więc pierwszą kategorią wartości są wartości podstawowe, takie jak: chleb, dom i inne. Człowiek, w ciągu rozwoju cywilizacji pomnażał tego rodzaju wartości i doskonalił je do tego stopnia, że powstał olbrzymi kożuch, narośl w postaci bardzo niekiedy wymyślnego i przewrotnego luksusu.
Przy oddzielaniu narośli luksusu od wartości podstawowych pomocna jest sprawiedliwość. Sprawiedliwość jest jednak wartością innego rodzaju i doprowadza nas ona do drugiej kategorii, do kategorii wartości wyższych. Obok sprawiedliwości wymienić w tej kategorii można: miłość, prawdę, godność itp. Cechą wartości wyższych jest to, że nie występują pojedynczo i warunkują się wzajemnie. Bo cóż warta jest sprawiedliwość, jeżeli rozmija się z prawdą? Mogą zachodzić także bardziej skomplikowane uwarunkowania, jak np. między miłością i prawdą. W sytuacjach samarytańskich prawda może odebrać chęć walki o życie. W innych sytuacjach, między dwojgiem ludzi, prawda może zabić miłość. Wtedy potrzebna jest jeszcze inna wartość: przebaczenie.
Na bazie wartości wyższych powstają religie i ideologie – tym lepsze, im bogatszy zestaw tych wartości zawierają. Jednak dzieje się tak, że w sytuacji wydawałoby się najkorzystniejszej, tj. w sytuacji zaistnienia niemal wszystkich wartości wyższych, może powstać tak sztywny pancerz etyczny, że uniemożliwia on jakąkolwiek działalność twórczą. Groźbą jest wtedy totalna stagnacja. Na szczęście jest wolność, która także należy do kategorii wartości wyższych i ona pozwala wyjść poza sztywny pancerz etyczny do wartości najwyższych, takich jak język, wiara, sztuka.
Niezależnie od możliwości wyjścia „w górę”, tj. poza pancerz etyczny, wolność pozwala dokonywać wyborów w najszerszej płaszczyźnie. Istnieją bowiem postawy odrzucające wszelkie hierarchie wartości, postawy nihilistyczne, programowej niewiary we wszystko. W końcu pytanie: czy warto żyć? jest ciągle otwarte. Przykładem takich postaw jest narkomania jako radykalny środek ucieczki, alkoholizm działający wolniej, ale także mający charakter samobójczy. Był nawet kiedyś taki przebój w Piwnicy pod Baranami: nic nie warto, tylko upić się warto.
Pozostawiając otwartym pytanie, czy warto, czy nie warto żyć, idziemy za tymi, którzy uważają, że żyć warto. Jest to bowiem warunek niezbędny do osiągnięcia wartości najwyższych, ponieważ są one niekonieczne, w przeciwieństwie do wartości podstawowych, które są konieczne do życia. Bez języka, wiary, sztuki, czy nauki da się biologicznie przeżyć.
Wartości najwyższe są więc niekonieczne, ale za to mogą stać się niezbywalne, mogą osiągnąć dla ludzi stan niezbywalności. Przykładowo: używanie jakiegoś języka może zostać zabronione. Wtedy zbiorowość ludzka, używająca tego języka, może go zaniechać i język taki zanika. Ale może być też inaczej, kiedy język taki jest nadal używany, ponieważ jest dla danej zbiorowości już wartością niezbywalną. Wtedy język przetrwa, jeżeli tylko zbiorowość nie zostanie zniszczona fizycznie; przetrwa np. w podziemiu, przetrzyma wszelkie zakazy, trwające nawet wiele pokoleń i stanie się wartością trwałą, niezniszczalną. Można znaleźć podobne przykłady kontynuowania wiary, czy sztuki, oraz ich dramatycznej trwałości w sytuacji, gdy wartości te osiągają dla ludzi stan niezbywalności.
Chciałbym teraz, po zasygnalizowaniu tej hierarchii wartości, która jest subiektywna i dyskusyjna, przedstawić w jaki sposób jednostka ludzka, pojedynczy człowiek, może wejść w spór o wartości najwyższe. Przywołam w tym celu dwie postawy przedstawione przez Kierkegaarda: postawę bohatera tragicznego i postawę rycerza wiary.
Wyostrzając te postawy powiem, że bohater tragiczny zmierza prosto do jasno wytkniętego celu, oddaje się dla innych, poświęca się dla ogółu. Ogół utożsamia się z bohaterem tragicznym, przyjmuje go za swego. Bohater identyfikuje się wtedy ogólnością. Rycerz wiary natomiast wchodzi w paradoks tak, jak Abraham, który postanowił zabić swojego kochanego syna Izaaka – wiemy jednak, że tak się nie stało – i wszedł w paradoks, w którym przestał być pewny, czy jest człowiekiem największej wiary, czy mordercą? Wiemy, że Izaak żyje, Abraham cieszy się synem, ale z paradoksu tego nigdy nie wyjdzie.
Bohater tragiczny jest na ustach wszystkich, Rycerz wiary jest samotny, nie może swoim paradoksem podzielić się z nikim. Mimo, że bohater tragiczny jest wielki i sławny, to jednak rycerz wiary ma nad nim jedną przewagę. Pozostaje po prostu sobą, gdy tymczasem bohater tragiczny roztapia się w ogólności. Rycerz wiary staje się osobowością i dlatego jest także wielki. Ale wielkość jego polega nie na tym, że jest wolny od strachu, rozpaczy i nędzy, lecz odwrotnie, dlatego że, nie mogąc wyjść z paradoksu, tkwi w strachu, rozpaczy i nędzy.
Aby ukonkretnić to, co mówię, nawiążę teraz do naszej, polskiej sytuacji, historycznej i teraźniejszej. My, Polacy, byliśmy w dalszej i bliższej historii bohaterami tragicznymi. Nasza historia, aż nadto pełna jest bohaterów tragicznych, którzy poświęcali się dla innych. Druga wojna światowa dała przecież tak wiele przykładów bohaterstwa Polaków, tragicznego bohaterstwa, poświęcenia się dla innych, co chętnie przyjmowane było przez ogólność ludzką. Byliśmy i jesteśmy sławni. Po drugiej wojnie światowej przyszedł jednak czas, w którym postanowiliśmy, jak Abraham, zabić pamięć o naszych bohaterach, także zabić pamięć naszej historii. Ale wtedy właśnie weszliśmy w paradoks, z którego nie możemy wyjść. Jesteśmy jednak sobą i świat musi zrozumieć, że nie będziemy już ani bohaterami socjalizmu, ani kapitalizmu. Staliśmy się jako naród osobowością nie dlatego, że jesteśmy wolni od strachu, rozpaczy i nędzy, lecz dlatego, że tkwimy w strachu, rozpaczy i nędzy.
W tym momencie zakończyłem malowanie białej i czerwonej linii. Utworzyły one na moich plecach krzyż. To zakończyło pierwszą część wykładu.