Tomasz Szczuka: Maria Pinińska-Bereś. Figura w indywidualnej poetyce (1993)

(tekst został opublikowany w ulotce wystawy: Maria Pinińska-Bereś, Galeria Oranżeria, Centrum Rzeźby Polskiej, Orońsko, lipiec-sierpień 1993)

Szukając właściwego miejsca dla sztuki Marii Pinińskiej-Bereś piszący o niej poruszają się zwykle między feminizmem a egzystencjalizmem, między tym co ulotne i nietrwałe a pewnością jaką daje dobrze wyważona kompozycja. Czy to „pomiędzy” jest jednak właściwym dla niej miejscem?

Jeśli by orzec o jej sztuce, że jest feministyczna, trzeba by zaraz dodać – owszem, ale jest w niej też przewrotność. Dzięki temu artystka dystansuje się wobec tendencji, która każe myśleć, że jest sztuka mężczyzn i wroga jej sztuka kobiet, jakby walka płci toczyć się miała i tu – w obszarze sztuki. Feministki same wpadają w zastawiane na panów sidła robiąc „kobiece” a nie „po prostu” dzieła sztuki. Podział to niebezpieczny, naturalnie jeśli traktować go poważnie, feminizm bowiem sprawia, że sztuka traci właściwy jej uniwersalny wymiar dotycząc już tylko tego, co ironicznie można określić mianem problemów „damsko-męskich”. Szyld „Feminizm” nie jest Pinińskiej-Bereś potrzebny.

Porzucenie tradycyjnie rzeźbiarskich materiałów – kamienia, drewna i brązu, w kontakcie z którymi zyskujemy poczucie pewności, wskazuje na inne pole artystycznej penetracji. Zdumiewająca miękkość jej rzeźb sprawia, że chce się je wziąć w usta by smakować je, a wreszcie szarpać zębami by rozładować seksualne napięcie, którym zdają się pulsować od wewnątrz. To jednak nie jest konieczne, a po pierwszym zbliżeniu okazuje się już niemożliwe. Prace jej, bytujące w swym różowym świecie, intrygując zachęcają widza do dotknięcia, ale „mówią” jednocześnie – noli me tangere. Wypada więc chodzić wokół nich w skupieniu, i patrzeć. Tylko patrzeć. Uspokoiwszy się sami zaczniemy drwić z tego pierwszego wrażenia.

Miękkość tych prac to nie brak trwałości. Te rzeźby są wrażliwe, podatne na urazy, wymagają więc opieki. W tym stanie troskliwości, którego dzieła od widza oczekują, wydobyć można z siebie bezinteresowność, która pozwala kontemplować dzieło sztuki i dzięki niemu stawiać pytania o własną tożsamość.

Prace Pinińskiej-Bereś wymykają się nazwaniom przywiązanym do jednoznaczności. Trzeba z nich zrezygnować by odnaleźć surrealny wymiar –  tam jest właściwe dla prac artystki miejsce. Operowanie przez nią kolorem –  autorską barwą różu i abstrakcyjną niemal formą uobecniającą jednak zawsze, choć nie dosłownie, ludzką postać odsyła właśnie do surrealizmu. Ważkość tytułu, który jest elementem konstytutywnym dzieła sprawia, że – jak zauważył Leszek Danilczyk – są one bliskie objet-poème1Zob. tekst Leszka Danilczyka w katalogu wystawy Marii Pinińskiej-Bereś w BWA w Sandomierzu, 1992.. Ujawnione tu zostają bez wyzyskiwania mnogości literackich toposów, a majeutyczną metodą, podświadome treści. Ten dialog z dziełem jest tu dla widza szczególnie zajmujący. To swoisty teatr pamięci pełen archetypicznych symboli, które znajdują tu swój wyraz w języku wizualnych form.

  • 1
    Zob. tekst Leszka Danilczyka w katalogu wystawy Marii Pinińskiej-Bereś w BWA w Sandomierzu, 1992.
copyright Fundacja im. Marii Pinińskiej-Bereś i Jerzego Beresia, 2022 | made by studio widok

maria
pinińska
bereś