Wypowiedź podczas manifestacji „Wyzwanie III” (1994)

(Wypowiedź podczas manifestacji „Wyzwanie III”, przeprowadzonej na wystawie „Labirynt – 20-lecie programu artystycznego”, październik 1994, Lublin. Wypowiedź spisana z zapisu video; [ druk w:] Galeria Labirynt 1974-1994, Galeria BWA, Lublin 1994)

 

Początkowo miałem zamiar, ze względu na jubileusz, dokonać manifestacji pt. „Toast”, ale jak zwykle, gdy zacząłem rozważać, jak bym miał budować ten „Toast”, okazało się, że niestety nie mogę być taki fajny i … chyba popsuję zabawę.

Ponieważ uważam, iż nadszedł czas, w którym dokonanie wyboru pomiędzy śmieciem a dziełem jest konieczne. Ponieważ wydaje mi się, co zresztą już wielokrotnie –  poprzez swoje najpierw dialogi a potem dysputy i spory z Marcelem Duchampem, Ignacym Witkiewiczem, Tadeuszem Kantorem –  sugerowałem narastający problem odsuwania właśnie, sprostania dokonaniu tego wyboru. Dalsze odkładanie, dalsze zawieszenie osądu w tej sprawie, moim zdaniem w tej chwili jest groźne, ponieważ to co jest śmieciem zdobywa, osiąga trwałą obecność w życiu, i to w strefie wizualnej życia i w strefie dźwiękowej.

Wystarczy wyjść do miasta i człowiek jest atakowany reklamą, która jest faktycznym śmieciem. Powstaje sytuacja, w której wytwarza się nowa norma stałej obecności czegoś takiego jak reklama. Oczywiście ona się zmienia, codziennie może być inna, ale stale jakaś jest i to w miejscu, w którym kiedyś były dzieła. To samo jeśli chodzi o słuch, wchodzi się do kawiarni i człowiek jest właściwie atakowany śmieciem dźwiękowym.

I staje się to normą, nie ma innych.

Są to takie przykłady w życiu, natomiast wydaje mi się, że sytuacja w sztuce jest dramatyczniejsza, ponieważ muzea stają się zbiorem fetyszy, a nie dzieł. Fetyszy po różnych izmach. Wczoraj był referat nawet tutaj, coś w rodzaju pochwały konstruktywizmu, a przecież nic innego jak właśnie tenże konstruktywizm w gigantyczny sposób zaśmiecił świat. Te nasze blokowiska są „realizacją” właśnie tej idei. Ale  następuje schowanie głowy w piasek, jeśli chodzi o próbę osądu w tej sprawie.

W Wiedniu w tej chwili otwarto dwie wielkie wystawy sztuki faszystowskiej. I ten ewidentny kicz został podniesiony do rangi sztuki. W Polsce powstaje muzeum sztuki socrealistycznej. Także tenże ewidentny kicz zostaje podniesiony do rangi sztuki.

Ale po to, ażeby mieć prawo osądzać myślę, że najpierw artyści muszą się zdobyć na autoocenę. I to jest moje zdanie na problem najdramatyczniejszy i najtrudniejszy, ponieważ właśnie w XX wieku artysta, artyści wywalczyli wolność, która w efekcie prowadziła do wytworzenia sytuacji obronnej, tej tajemnicy wewnętrznej jako nietykalnej.

To co subiektywne nie podlega osądowi. Taki jest efekt wyzwolenia artystycznego. Ale tu kryje się moim zdaniem największy dramat, dlatego, że ginie to, co jest między tymi zatomizowanymi subiektywizmami. I powstaje sytuacja bez wyjścia. Dlatego manifestacja, którą próbuję jakby dotknąć [te problemy] ma właśnie taki charakter, pewnej klęski. Próbuję odwołać się do państwa o tenże osąd, ponieważ wlazłem w tę strefę intersubiektywną, bo przecież każdy z państwa ma swoje „JA”, a tymczasem taki Bereś wkracza w tę strefę – w której każdy z państwa obecnych ma swoją cząstkę – i narzuca swoje dzieło. Ale jest to tylko potencjalne dzieło, bo również jest to potencjalny śmieć. I tylko od państwa zależy w tej chwili jak to zostanie osądzone: czy jest to śmieć, czy dzieło? I – jak to się w przeszłości mówiło – czas pokaże. Ale „czas pokaże” – to nie jest coś z zewnątrz, tylko po prostu następne pokolenia osądzą, czy jest to śmieć czy dzieło. Albo będą usiłowały [to] zachować, albo wyrzucą. A groźba, którą sygnalizowałem na początku polega na tym, że tak jak pomiędzy przyrodą a cywilizacją istnieje ciągła walka, bo dla przyrody cywilizacja jest śmieciem i odwrotnie w sytuacji cywilizowania przyroda zaśmieca. Wczoraj w pierwszy przymrozek spadły liście, było pięknie, ale przyszli z miotłami i pozamiatali … te śmieci. I w tej walce okazuje się jednak przyroda jest na straconych pozycjach wobec cywilizacji. Wiadomo, że cywilizacja zaśmieci przyrodę, a nie odwrotnie.

Natomiast jeżeli ten szanowany śmieć, o którym wspomniałem, czy reklama, czy dźwięk, który jest zmieniany, ale ciągle obecny, już bez niego nie możemy się obejść, to gdy powstanie [taka] norma na tyle silna, to już to, co można nazwać dziełem, będzie wyrzucone na zasadzie śmiecia, bo będzie burzyć ten właśnie porządek, jaki ma być w mieście, które jest oblepiane tym ewidentnym śmieciem jakim jest reklama. Czy też będziemy szukać tylko tego, co narzuca ta norma, natomiast wszelkie pojawienie się dzieła będziemy burzyć, bo będzie nam nieprzyjemnie?

Ja jednak pozostanę przy swojej dyspucie i w tym momencie zakończę ją z Marcelem Duchampem na temat, co jest śmieciem, a co dziełem, bo ja jednak stoję przy swoim.

 

copyright Fundacja im. Marii Pinińskiej-Bereś i Jerzego Beresia, 2022 | made by studio widok

maria
pinińska
bereś