Jerzy Bereś
Monument Vivant
9 III 1995
Galeria Le Lieu, Centre en Art Actuel, Quebec
(MANIFESTATION MADE AS PART OF A JOINT TRIP OF A GROUP WHICH ALSO INCLUDED MAREK CHOŁONIEWSKI, WŁADYSŁAW KAŹMIERCZAK AND ARTUR TAJBER. THE GROUP WAS INVITED BY LE LIEU GALLERY)
Description of the manifestation (unfortunately, only in Polish for now):
Jest to modyfikacja akcji wykonanej w Zielonej Górze jesienią 1990.
Miejsce. Średniej wielkości sala wystawowa. Środek sali jest pusty, nieco z boku stoi stolik, na nim butelka wódki, kieliszki, kubki z zieloną i czarną farbą, pędzle. Zgromadzona publiczność oczekuje na autora. Akcja. Słychać rumor. Autor, nisko pochylony, wtacza pokaźnej wielkości, surowy pień przywieziony prosto z lasu. Naga postać, na fallusie namalowany biały i obok czerwony pionowy pasek, na szyi zapętlony powróz, który wlecze się po ziemi. Zatrzymuje się na środku sali i stawia pień w pozycji pionowej. Ukazuje się biały napis MONUMENT VIVANT, namalowany białą farbą na korze. Autor zwraca się do zebranych i mówi, że nie będzie to performance, między innymi dlatego, że sam znajduje się pod wpływem silnej refleksji związanej z momentem końca wieku i końca tysiąclecia. Zdejmuje z szyi powróz i kładzie go na pniu. Mówi dalej, że jest to czas, w którym narasta tak dużo sprzeczności zarówno w życiu, jak i w sztuce: między przyrodą i cywilizacją; między tym, co naturalne i tym, co sztuczne; między tym co przedmiotowe i tym, co podmiotowe. Mówiąc te słowa na przemian maluje na przedzie swojego ciała zielone litery i rozlewa wódkę do kieliszków. Po namalowaniu każdej litery wiąże powróz w coraz większy supeł, po napełnieniu kieliszka maluje na plecach czarną farbą różne znaki: wykrzykniki, znaki zapytania, krzyżyki. Co pewien czas przypomina widzom, że nie jest to performance. Pyta się też, czy dobrze napisał kolejne znaki. Publiczność żywo wtedy reaguje, atmosfera staje się swobodna, ale po chwili widzowie ponownie zamierają obserwując przebieg akcji. Z tego stanu wyrywa ich kolejne przypomnienie, że nie jest to performance i pytanie, czy znak na plecach został dobrze namalowany. W końcu wódka jest rozlana do kieliszków, powróz jest zapętlony w supeł, na przedzie ciała ukazuje się zielony napis PARADOX. Autor bierze supeł do jednej ręki, do drugiej pędzel umoczony w zielonej farbie. Wchodzi na pień, maluje na fallusie zieloną kropkę i odrzuca pędzel. Podnosi supeł do góry, obraca się wokół własnej osi i mówi, że to jest zapowiedziany żywy pomnik symbolizujący stan refleksji, o którym mówił wcześniej. Obracając się dalej mówi, że w tym momencie wchodzi jednak w charakterystyczny dla performance’u paradoks, z którego nie ma wyjścia. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest zaproszenie zebranych do wypicia alkoholu. Widzowie ruszają do stolika, częstują się wódką, otaczają autora i trącają się z nim kieliszkami. Autor oświadcza wtedy, że nie jest to jeszcze koniec akcji. Wychodzi na chwilę z sali, wraca niosąc kubki z białą i czerwoną farbą. Bierze węzeł i mówi, że zabiera go ze sobą jako pamiątkę. Dla przybyłych natomiast odciśnie białe i czerwone ślady stóp. Maluje lewą stopę białą farbą, wchodzi na pień i odciska ślad. Obok odciska ślad czerwony, składa podpis i datę. Mówi, że pień zostawia jako pamiątkę po swoim pobycie i akcji.
Photo by Artur Tajber