Jerzy Bereś
Droga bycia
16-18 V 2008
Park Kolibki, Gdynia
Foto: Ludwika Ogorzelec, Dorota Grubba
Opis manifestacji:
Wchodzi nagi ze sznurem na szyi do zadaszonej, częściowo przeszklonej, poprzemysłowej wiaty. Wiata jest zniszczona, niektóre szyby powybijane. Pod ścianą stoją dwa stoliki. Na jednym leży flaga europejska, żywy kwiat, kubki z farbą, pędzle, na drugim kieliszki, butelka Żubrówki i na desce dwa oscypki. Akcję obserwuje około dwudziestu kilku osób.
Mówi: ta pętla to jest podwójne odniesienie symboliczne, z jednej strony do zniewolenia, jakiego doświadczałem, zarówno ja, jak i wszyscy Polacy, w latach, kiedy byłem dzieckiem. Wtedy też zdarzyło się coś, doznałem szoku, gdy miałem 9 lat i Niemcy napadli na Polskę, wtedy po raz pierwszy ten wisielczy jakiś szok spowodował to, że jako dziecko zastanawiałem się, czy jest sens żyć. Ale potem zaczęła się walka. W tym momencie zdejmuje pętlę z szyi. Te węzły na tym sznurze będą oznaczały węzły pamięci. Przepasuje się małym, białym fartuszkiem, zasłaniając swoją nagość. Niebieską farbą zaczyna malować na piersiach znak.
Podchodzi do drugiego stolika i odkręca butelkę z wódką. Mówi, że nie jest to performance, więc można pytać, można rozmawiać. Chodzi o to, że wszelkie czynności, które będę wykonywał mają swój przekaz. Nalewa wódkę do kilku kieliszków. Odkrawa kilka plastrów oscypka. Wraca do pierwszego stolika i wiąże na sznurze supeł. Mówi, że to na pamiątkę różnych sytuacji, zdarzeń, które w przeszłości nastroiły mnie do tego, żeby tę akcję włączyć do tego co nazwałem tutaj w połączeniu z akcją, która będzie miała miejsce w niedzielę, „Drogą bycia”, nie życia, a bycia.
W tym momencie podchodzi do drugiego stolika jakiś mężczyzna i zaczyna rozlewać wódkę do kieliszków. Bereś podchodzi do tego stolika i zaczyna dalej kroić ser, mężczyzna się wycofuje. Ktoś z publiczności pyta, co oznacza malowany symbol na piersiach. Bereś odpowiada, że na razie jest to część słowa, ale namaluje dodatkowe litery i będzie można je odczytać. A na końcu wyjaśnię, dlaczego takie słowo. Krąży między stolikami powtarzając czynności rozlewania wódki, krojenia sera, wiązania supłów na sznurze, dopóki na piersiach nie pojawia się napis „love” i sznur pokryty jest węzłami. Stawia kieliszki na tacę i obchodzi publiczność, częstując ją wódką i serem.
Rozwija flagę Unii Europejskiej i wiesza ją w przestrzeni na drucie. Ktoś z publiczności zaczyna śpiewnie zawodzić, przypomina to buddyjskie zaśpiewy. Zdejmuje fartuszek i maluje na fallusie biało-czerwony znak. Poprzez flagę odciska falliczny odcisk na desce.
Mówi, że się przebiło, nie bardzo, ale się przebiło. Prosi zebranych o uwiarygodnienie tego wydarzenia podpisem na desce. Zakłada ponownie fartuszek. Kładzie na stole kłąb szura i opiera na nim deskę. Widzowie składają swoje podpisy. Rozlegają się oklaski.
II część.
Na rozległym parkingu, na którym w różnych miejscach stoją auta i autokary, stoi dwukołowy wózek z bardzo długim dyszlem i ogromnymi kołami, wykonanymi z plastrów pnia. Do dyszla przymocowane są wiązki drewna i zwitek gazet.
Bereś maluje koło niego na asfalcie układający się w okrąg napis „stacja bojaźni. Akcję obserwuje kilkunastu uczestników pierwszej części i spora ilość przypadkowej publiczności. Blisko przejeżdżają auta i rowery. Przechodzą spacerowicze. Odwiązuje szczapkę drewna i rozpala w środku okręgu ognisko. W miejscu, gdzie była przywiązana wiązka drewna, przywiązuje metalowy dzwonek. Patrzy chwilę na płonące ognisko i z trudem przepycha wózek i inne miejsce. Towarzysze temu dzwonienie dzwonka. Maluje napis „stacja nędzy”. Rozpala kolejne ognisko. Obserwujących ludzi jest coraz więcej. Kolejny dzwonek zostaje przywiązany do wózka. W kolejnym miejscu maluje napis „stacja rozpaczy” i rozpala trzecie ognisko. Ostatnie ognisko zostaje rozpalone na „stacji wstydu”. Następnie Bereś rozwija flagę Unii Europejskiej i przymocowuje ją do dyszla wózka. Ustawia wózek dyszlem do góry i flaga zaczyna wysoko powiewać.