Jerzy Bereś
Trzecia prezentacja Żywego pomnika „Przepowiednia II”
17 XI 1993
Galeria BWA, Wrocław
Manifestacja przeprowadzona podczas otwarcia wystawy indywidualnej „Jerzy Bereś. Żywy pomnik – Przepowiednia II 1968-1988”
Opis manifestacji:
Sytuacja podobna do już opisanej, przy okazji prezentacji „Przepowiedni II” w Zamku Ujazdowskim w Warszawie. Autor wmontowuje się nagi w kompozycję na szczycie stosu. Różnica polega na tym, że dzieje się to na oczach przypadkowej publiczności, gromadzącej się na ulicy. Długa, wąska sala galerii jest bowiem rodzajem witryny. Z jednej strony jest całkowicie przeszklona. Autor już przytroczył się do konstrukcji, czeka na publiczność, która zbiera się w hallu. Pracownicy BWA odstawiają drabinę. Akcja. Po wejściu licznie przybyłej publiczności autor informuje ze stosu, że to co widać zaistniało 1 marca 1968 roku w Galerii Krzysztofory w Krakowie. Był to czas niezwykle burzliwy, przechodziły przez świat rewolucje kulturalna, obyczajowa, modne było hasło wolnej miłości. Przerywa przemowę i maluje fallusa białą i czerwoną farbą. Stwierdza następnie, że to właśnie miłość okazała się najbardziej zakazana. Odwraca się tyłem do publiczności i maluje na plecach czerwoną pręgę. Odwraca się następnie przodem i na klatce piersiowej maluje odcinek zielonej, falistej linii. Powtarza te czynności na przemian do momentu namalowania dużego, zielonego znaku zapytania. Po znakiem widnieje namalowana wcześniej na fallusie biało-czerwona kropka. Plecy pokryte czerwonymi pręgami. Autor mówi teraz, że dziś, kiedy mamy już wolną Polskę, kiedy „Przepowiednia” się spełniła, znajdują się politycy, którzy zachowują się tak, jakby zapomnieli o zawołaniu Adama Mickiewicza „Ojczyzno ten tylko cię pozna, kto cię stracił”. Stojąc nagi na stosie, z wymalowanym wielkim znakiem zapytania mówi dalej, że są też tacy politycy w świecie, którzy odmawiają nam, Polakom prawa do partnerstwa. Zwraca się do fotografujących go z dołu kamerzystów: „wykonajcie zdjęcia, nakręćcie taśmy z tym znakiem zapytania, może dotrze do polityków w kraju i na świecie”. Chwilę pozuje, potem prosi o drabinę, schodzi na dół i wychodzi z sali. Na zewnątrz, przed witryną gromadziło się coraz więcej publiczności, która obserwowała jedynie wizualną stronę wydarzenia.