Jerzy Bereś
Wstyd
15 X 1989
Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku
w ramach spotkania Sztuka performance
Opis manifestacji:
Na środku sali stoi duży pień drzewa, publiczność skupiła się pod ścianami. Autor wchodzi nagi. W ręku trzyma zwój grubego powrozu, którego drugi koniec zakończony jest pętlą, otaczającą szyję autora. Podchodzi do pnia i wbija w niego duży topór. Przywiązuje wolny koniec powrozu do trzonka topora, odchodzi na długość sznura i zaczyna wolno okrążać pień mówiąc: „chciałbym zbudować pomnik, ale żyłem i żyję w takich czasach, gdzie start do jakiejkolwiek pracy z czegoś takiego się zaczyna, ponieważ moje dzieciństwo upłynęło w czasie wojny, czyli kiedy świat ogarnięty był przez dwa uprzedmiatawiające wszystko totalitaryzmy: hitleryzm i stalinizm. Gdy dorastałem, były to lata pięćdziesiąte, kiedy przyszedł najostrzejszy atak totalitaryzmu stalinowskiego. Ale to tylko tytułem jakby tego startu”.
Autor przestaje krążyć wokół pnia, zdejmuje pętlę z szyi, odwiązuje powróz od trzonka siekiery. Wbija topór w pień nieco z boku, na środku pnia kładzie sznur. Podchodzi do miejsca, gdzie stoją dwa kubki z farbą i pędzle. Bierze kubek z białą farbą, wraca do pnia i na piersi maluje odcinek białej linii. Następnie podchodzi z kubkiem czerwonej farby i maluje na plecach pręgę. Na sznurze zawiązuje gruby węzeł. Białą farbą maluje na piersi dalszy ciąg linii, czerwoną farbą pręgę na plecach, na sznurze zawiązuje drugi węzeł. Mówi: „W tym dzisiejszym przedsięwzięciu chciałem w jakiś sposób zderzyć dwie sprawy tzn. rzeźbę, i to co ja osobiście nazywam manifestacją, a co gdzieś w latach 60-tych nazywano happeningiem, w latach 70-tych performances, a w tej chwili funkcjonują i te, i te terminy. Pomarańczowa Alternatywa robi happeningi, ktoś inny performances. Ale chodzi o to, że trudno uchwycić termin, który by odpowiadał temu, czym dzisiaj jest rzeźba, i równocześnie temu czym dzisiaj jest coś, co jest przekazem bezpośrednim. Ja pozostaję przy manifestacji”. Autor kontynuuje pracę. Plecy pokryte są czerwonymi pręgami. Kiedy sznur zostaje podzielony szeregiem węzłów, litery namalowane na piersiach układają się w napis WSTYD.
Autor maluje na fallusie biały i obok czerwony, pionowy pasek. Podchodzi do pnia, splata sznur w obręcz i zakłada ją na głowę. Obręcz okazuje się za duża i dopiero trzecia próba zaplecenia kończy się powodzeniem. W sznurowej „koronie” na głowie, z czerwonymi pręgami na plecach i białym napisem WSTYD na piersiach autor wchodzi na pień, jak na postument.
Mówi: „Chciałem wyrzeźbić WSTYD, ponieważ uważam, jakby nawiązując do Kierkegaarda, który udowodnił, że to co podmiotowe nie jest wolne od strachu, rozpaczy i nędzy, tzn. swoiście rozumianej przez Kierkegaarda nędzy, że należy dodać do tego jeszcze wstyd, który jest także tym, od czego nie może być wolny żaden podmiot. Tylko przedmiot jest bezwstydny. Tak jak przedmiot jest bez strachu, bez rozpaczy, nędzy, tak samo jest bezwstydny. A teraz chciałbym usłyszeć od Państwa, co Państwo sądzą o tego rodzaju pomniku, czy jest to dobry pomnik, prawdziwy, czy zły. Bo tutaj właśnie, wchodząc już na teren sztuki, z tego stanu uprzedmiotowienia w jaki wszedłem i jaki Państwo w tej chwili oglądają mogę wyjść jedynie w drodze jakiegoś kontaktu intersubiektywnego, interpodmiotowego. Ponieważ zwracam się do Państwa, mówię, to tylko ta strefa mówienia jest podmiotowa. Reszta jest przedmiotem, ponieważ uprzedmiotowiłem swoje ciało, swoją ideę. W związku z tym nie mam wyjścia. Gdybyśmy założyli, że jest to pomnik, to należałoby go zmumifikować, aby był trwały, uwiecznić. Natomiast jeżeli chodzi o performance, to także nie może się skończyć, bo musiałby zostać niejako sztucznie przerwany. Tylko ten moment podmiotowego mojego mówienia do Państwa jest tą płaszczyzną, która może mnie z tej sytuacji wyzwolić. Proszę o osąd, o jakieś zdania na ten temat dotyczący tego, co zrobiłem.
Autor stojąc nagi na pniu rozpoczyna rozmowę z publicznością. W trakcie tej rozmowy mówi: „czy jest to prawdziwa rzeźba, czy nie? Myślę o przekazie. Oczywiście, że jak już sam zaznaczyłem, jeśli chodzi o rzeźbę, to ma ona niestety tę słabość, że jest zbudowana na materiale przemijalnym, na materiale biologicznym. (…) Mam największe wątpliwości co do tej korony, czy to jest dobre, czy złe, czy to nie jest przypadkiem kicz? (…) Jeżeli chodzi o ten ostatni aspekt, to znaczy o ten moment wyjścia z tej sytuacji, w której jestem i uwikłałem w jakiś sposób Państwo, to właśnie nie bardzo jest wyjście, bo jak mówiłem jeżeli chodzi o rzeźbę, to powinna być zmumifikowana ta cała sytuacja jaka jest, natomiast jeżeli chodzi o performance no to też powinien się jakoś zakończyć …” W tym momencie przerywa mu kobieta spośród widowni, która podchodzi do pnia, podaje autorowi rękę i prowokuje jego zejście z pnia-cokołu. Autor kontynuuje dalej: „dojście do sytuacji podmiotowej znalazłem tylko takie”. Podchodzi do pnia, kładzie na nim koronę z powrozu i dwoma uderzeniami topora przerąbuje ją na połowę.